czwartek, 15 maja 2014

Prolog

Późna jesień. Być może dochodzi godzina dwudziesta trzecia. Weszłam do ciemnej uliczki. Nigdy już nie wracam sama do domu z imprezy. Jest tak ciemno. Usłyszałam czyjeś głosy. Postanawiam to sprawdzić. Skradam się najciszej jak potrafię blisko ściany i zauważam sześć wysokich sylwetek, pewnie mężczyzn. Jeden klęczy, a drugi przystawia mu broń do skroni. Mimowolnie jęknęłam i oni to usłyszeli. Zaczęłam szybko biec, ale było za późno, za późno by im uciec. Usłyszałam strzał, po czym krzyki. Schowałam się do ciemnej uliczki. Prawie nie zauważalnej w nocy. Oby mnie nie zobaczyli. Byłam najciszej jak umiałam. Szukali mnie. Przecież byłam świadkiem morderstwa. Nie chciałam, żeby mnie znaleźli. Przeczuwałam, że coś mi zrobią. Słyszałam czyjeś kroki i podejrzewałam, że to mogli być oni. Zatrzymali się przed moim miejscem ukrycia. Byli cicho. Co mam teraz zrobić? Oni mnie zabiją. Słyszałam ich rozmowę.
-Ta zdzira musi tu gdzieś być.
-Nie mogła uciec daleko.
Przestraszyłam się, a alkohol buzował jeszcze w moich żyłach i pogorszył całą sytuację. Zaczęłam płakać.
-Ej słyszycie to?
-To pewnie ta dziwka.
Widziałam jak ich cienie się zbliżały, co oznaczało jedno. Mój koniec.

czytasz = komentujesz ;)

Zapraszam serdecznie do czytania tego bloga i polecania go znajomym. Do napisania ;)

2 komentarze:

Pismo