wtorek, 29 lipca 2014

10

Mama obudziła mnie dość wcześnie. Nie wiem o co to całe zamieszanie. Kazała mi się tylko szybko ubrać i doprowadzić do porządku. Tak więc zrobiłam. Umyłam zęby i rozczesałam włosy, które były po kołtunione przez moje wiercenie się na łóżku. Delikatny makijaż i tak z ledwo żywej stałam się dziewczyną gotową na wszystko. Dosłownie, bo nie mam pojęcia po co mama mnie tak wcześnie budziła. Przecież jest dopiero dziewiąta, normalni ludzie o tej godzinie jeszcze śpią. Przynajmniej ja.

Wskoczyłam w wygodne jeansy i t-shirt z logo Coca-coli. Zeszłam na dół nie wiedząc co mogę tam zastać. Wreszcie się dowiem po co ta wczesna pobudka. Prawie potykając się na schodach zauważyłam, że w garderobie wisi więcej kurtek. To znaczy, że ktoś nas odwiedził.

Po cichu czaiłam się, podsłuchując rozmowę, aż w końcu usłyszałam znajomy głos. To Zack. Wbiegłam do kuchni, rzucając się kuzynowi na szyję. Boże tak długo go nie widziałam. To cud, że tu przyjechał. Mieszka w Dublinie i co prawda uczęszcza tam na studia, ale zbliża się przerwa wiosenna co oznacza, że ma wolne.
-Zack! -wykrzyczałam z podekscytowania.
-Jessy wariatko, wystraszyłaś mnie. -zaśmiał się.
-Co z tego. Boże co ty tu robisz? Tak dawno cię nie widziałam. Ale wyprzystojniałeś. Wyglądasz cudownie. -nie dałam mu dojść do słowa, byłam pełna podziwu, wygląda cudownie. 

Pamiętam, gdy był jeszcze niedojrzałym nastolatkiem z trądzikiem i tymi wszystkimi obrzydliwymi dla dziewczyny rzeczami. Teraz może spokojnie starać się o pracę modela. Wysoki, szczupły, założę się, że pod tą koszulką skrywa swój umięśniony tors. Jego twarz całkowicie pozbawiona pryszczy. Nie ma też śladu po tym ohydnym wąsiku. Jego włosy niegdyś długie do ramion, teraz wspaniale ułożone i przycięte jak przystaje prawdziwemu mężczyźnie. Jego styl nie uległ zbyt wielkiej zmianie, nadal nosi te sprane t-shirty, ale przynajmniej zrezygnował z tych wyciągniętych dresów i zastąpił je wąskimi rurkami, w których wygląda zjawiskowo.

Chyba zbyt długo mu się przyglądam, ale mam usprawiedliwienie. Nie widziałam go dobre dwa lata. Po chwili zauważyłam też, że obok w salonie siedzi ciocia i wujek. Jak mogłam ich przegapić. Pobiegłam również do nich i mocno ich uściskałam. Tak strasznie się stęskniłam.
-Jessy, ale ty się zmieniłaś! -pisknęła ciocia z radości. W sumie to tak bardzo się nie zmieniłam. Jedynie co to kolor moich włosów i może moja twarz nabrała doroślejszych rysów, ale poza tym to nic.
-Bez przesady ciociu. Tak strasznie się cieszę, że nas odwiedziliście, na ile zostajecie?
-Miesiąc kochanie. -wtrącił się wujek.
-Przez chwilę u was pomieszkamy. -dodał Zack, stojąc za mną. 
-To wspaniale, ale nie możemy zmarnować ani chwili. -pociągnęłam kuzyna za rękę, a on prawie nie mógł za mną nadążyć.
-Hej Jess zwolnij, dokąd mnie prowadzisz? -kocham jak on zdrabniał moje imię. W sumie to nikt prócz niego tego nie robił. Brakowało mi tego.
-Musisz iść ze mną na spacer, nie pamiętasz? To nasza tradycja. -wydęłam wargę i zrobiłam smutne oczy.
-Ah tak spacer. Już rozumiem.

Wyszliśmy z domu. Zabrałam przy tym trochę pieniędzy. Kto wie, może pójdziemy na małe zakupy. Zawsze to robiliśmy. Chociaż Zack nie był wtedy tak przystojny jak teraz, co działa na moją korzyść. Wyobrazić sobie miny dziewczyn, które mnie z nim zobaczą. Bezcenne.

Oczami Niall'a

Miałem spotkać się z Jessy. Czekałem przed jej domem, aż wyjdzie, chociaż wcale się na to nie zanosiło. Po kilku minutach czekania wyszła, ale obok niej był jakiś facet. Wyglądają jak para, co mnie wkurwiło. Postanowiłem ich śledzić, wiem, że tylko dzieci tak robią, ale co mam robić? Czekać aż on ją przeleci?

Szli i o czymś rozmawiali, a Jessy co chwila się śmiała i do niego kleiła. Szedłem za nimi, a oni wcale mnie nie zauważyli. Byli zbyt zajęci sobą. Zatrzymali się przy centrum handlowym. W końcu weszli do środka. Chwilę poczekałem, ale nie mogłem tego tak zostawić. Gdy zauważyłem, że wchodzą do sklepu z ubraniami, udałem się za nimi. Stałem w bezpiecznej odległości, gdy w końcu Jessy weszła do przebieralni, podszedłem do chłopaka.

-Jessy jest moja, nie waż się jej tknąć. -zawarczałem mu prosto w twarz, po czym popchnąłem go na wieszaki. Chłopak szybko się pozbierał i ruszył z pięściami na mnie. Sprawnie robiłem uniki przed jego ciosami. Wkurwiłem się. Walnąłem go mocno w nos, a ten zalał się krwią. Chwycił za niego i syknął z bólu. To byłby cud, gdyby nie był złamany.

Nagle z przebieralni wyszła Jessy. Stała chwilę zmieszana, patrząc to na mnie to na swojego kolegę. Wreszcie zauważyła, że z nosa tego chłopaka leci krew i do niego podbiegła, wyciągając chusteczki z torebki.
-Boże Zack co się stało? -siedział cicho, ale dziewczyna mogła się zorientować co się stało. Podeszła do mnie i wymierzyła mi siarczysty cios w policzek. To nie było takie bolesne, bardziej zraniło mnie jej smutne, zawiedzione spojrzenie. -Spierdalaj Niall, nie wiem po co tu przyszedłeś! Jeszcze masz czelność bić mojego kuzyna! -kurwa, czyli to jej kuzyn.
-J-ja przep...
-Nie Niall tego za wiele, myślałam, że mnie wypuściłeś, żebym mogła żyć normalnie, a ty co, śledzisz mnie? Idź stąd. -jej głos się załamał jakby zaraz miała się rozpłakać, jednak do niczego takiego nie doszło. Wyszedłem ze sklepu i pojechałem do domu.

Po powrocie do mieszkania zastałem w nim moich przyjaciół. Nie mam pojęcia co teraz robić. Przecież ona mi tego nie wybaczy. Kurwa to był jej kuzyn. Jestem idiotą. Powiedziałem chłopakom co zaszło w sklepie.
-Kurwa Niall coś ty zrobił? -odezwał się Louis.
-Zawaliłeś sprawę, ona cię znienawidzi. -dodał Liam.
-Dobra wiem, spierdoliłem sprawę, ale jak widziałem, że on ma z nią taki dobry kontakt, to krew się we mnie gotowała.
-To nie znaczy, że musiałeś mu złamać nos.
-Skończ pierdolić, to nie pomaga. -Liam uniósł ręce na znak poddania się.

Oczami Jessy

Jesteśmy w drodze do szpitala. Jak Niall mógł zrobić takie gówno? On jest nienormalny. Co on tam w ogóle robił? Gdy Zack powiedział mi co zaszło w sklepie moja złość przybrała jeszcze większy rozmiar. Swoim rodzicom powiedział, że uczepił się go jakiś nieznany facet. Przecież Zack mu nic nie zrobił, ale on może zacząć bójkę bez powodu jak widać.

Doktor już nastawił jego nos i wygląda normalnie, poza wielkim siniakiem. Biedaczek pewnie przez cały pobyt tutaj mu to nie zejdzie. Co za dupek. Jeśli znowu go spotkam zrobię mu to samo.

-Jak się czujesz? -zapytałam, gdy wychodził z gabinetu.
-Już lepiej, ale lekarz powiedział, że opuchlizna nie zejdzie przez najbliższy tydzień.
-Nie martw się, zaopiekuję się tobą. -uścisnęłam go widząc zawiść w jego oczach. Nie zasłużył sobie na to. Niall umie spierdolić wszystko. Nie wiem tylko dlaczego mnie śledził, naprawdę myślałam, że wypuszcza mnie, bo mu się znudziłam, ale on czegoś chcę. Jestem pewna.
-Jak wrócimy do domu powiesz mi wszystko o tym chłopaku. -po słowach kuzyna, przełknęłam głośno ślinę, to nie może się dobrze skończyć, jak on na to zareaguje?

czytasz=komentujesz :)

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał :D Poznaliście Zack'a, możecie go zobaczyć w zakładce bohaterowie. Radzę sprawdzić, bo wybierałam to zdjęcie 2 godziny i nieźle się wkurzyłam xD Tego bloga możecie też czytać na wattpadzie.
I DZIĘKUJĘ WAM ZA PONAD 2K WEJŚĆ KOCHAM WAS !!! ♥♥♥

niedziela, 20 lipca 2014

9

Dzisiejszy dzień będzie trochę zabiegany. Mama umówiła mnie na rozmowę o pracę, więc nie mogę tego spieprzyć. Chciałabym pójść na studia, ale utrzymanie się tam nie jest tanie. Chcę być już z resztą samodzielna. Praca to dla mnie nowość. Ale jestem podekscytowana. Jakoś nie rozumiem ludzi, którzy narzekają na to, że muszą pracować. Dla mnie to będzie nowe wyzwanie, które z chęcią podejmę.

Mama zawiozła mnie do małego miasta pół godziny od Londynu o nazwie Stratford. Miasteczko jest przeurocze. Mile mnie zaskoczyło. Gdzieniegdzie pozostały jeszcze stare budynki. Jest również wielkie centrum handlowe, a obok niego siedziba mojego przyszłego szefa. Wielka tabliczka z napisem Evans Company. Całe miejsce wygląda na bardzo zadbane i kurewsko drogie. Pomimo iż nie mam doświadczenia mama zapewniała, że pan Evans jest jej dawnym przyjacielem i nie powinnam mieć problemów z dostaniem tej pracy. Miałam być nikim innym jak sekretarką, To trochę dla mnie nietypowe, ale postaram się jak tylko będę umiała. Kto wie może dostanę jakiś awans czy coś? 

Podeszłyśmy do pani, która jak mi moja matka wspominała jest sekretarką, ale przechodzi na emeryturę, dlatego właśnie pan Evans poszukuje nowej.
-Witam cię moja droga. Jesteśmy umówione z Calum'em. -posłała jej miły uśmiech i ze sposobu jakim z nią rozmawiała uznałam, że dobrze ją zna.
-Ah tak oczywiście. Pan Evans czeka w jego gabinecie. -odesłała uśmiech i wskazała na drzwi gabinetu.
Powoli kierowałam się do jego gabinetu. Czułam, że moje nogi miękną, a stres mnie już całkiem zjadł. Jaki on jest? Czy jest miły? Może to jakiś zboczeniec? Uh mam same najgorsze myśli.

Gdy drzwi się otworzyły moim oczom ukazał się wielki gabinet. Piękne mahoniowe meble i ciemne panele. Kimkolwiek on jest ma niezły gust. Siedzi przy biurku stukając coś na laptopie. Ubrany w garnitur, który jest pewnie droższy od moich ciuchów razem wziętych. Moja mama chrząknęła, powodując, że mężczyzna około trzydziestki spojrzał na nas. Jego usta przybrały kształt banana. Wstał. Podał nam rękę na powitanie. Pomimo jego znajomości z moją matką starał się być całkowicie formalny. Chociaż kurwa, jest niezły.
-Proszę, usiądźcie. -wskazał na krzesła, tak też zrobiłyśmy. -Tak więc Jessy, mogę spojrzeć na twoje CV? -podałam mu teczkę, gdzie było moje CV i parę dodatkowych informacji. Gdy wszystko przeczytał spojrzał na mnie z uśmiechem. -Twoje CV wygląda nie najgorzej, możesz zacząć od czwartku. -czy to się dzieję naprawdę? Nie mogę uwierzyć, że się udało. Moja pierwsza praca!
-Bardzo dziękuję panu. -podałam rękę przystojnemu szefowi.

Pan Evans powiedział mi, że na początek będę pracować tylko na jeden etat, jeśli zobaczy, że sobie radzę zatrudni mnie na stałe. Mam się ubierać formalnie i być miła dla ludzi, którzy tu wchodzą, odbierać telefony i gdy tego trzeba przekierowywać do różnych działów. Praca sekretarki w magazynie The Times brzmi świetnie. W końcu to jeden z najpopularniejszych magazynów plotkarskich w Wielkiej Brytani. Mam nadzieję, że to wypali. Zaczynam za dwa dni o dziewiątej.

Po spotkaniu pożegnałyśmy panią Betty - obecną sekretarkę i pognałyśmy do wyjścia. Pojechałyśmy do centrum handlowego kupić trochę spódniczek i sukienek odpowiednich do mojej pracy. Nie miałam zbyt dużo takich ubrań, może z dwie sukienki i spraną spódnicę. Wybrałam parę ciuchów, a mama co chwila donosiła mi nowe. Sumując kupiłam pięć sukienek, trzy spódnice i cztery koszule, które mogę założyć również do czarnych rurek. Wspaniale.

Oczami Niall'a

Starałem się zapomnieć o Jessy, ale to nie jest takie łatwe. Gdzieniegdzie robię coś, od razu przypomina mi się dziewczyna z pięknym uśmiechem robiąca to samo. Nie miałem już siły. Wziąłem do ręki skręta i powoli dawałem się ponieść narkotykowi. Czułem się odprężony, bez problemów, jakby świat nie istniał. Wydychałem kłęby odurzającego dymu. Raz po razie, a każdy kolejny zdawał się być lepszy niż poprzedni. Znacie to uczucie, gdy jecie swoje ulubione danie? Każdy kęs jest dla was błogą ekstazą, w której chcecie się pogłębiać i jeść dalej, jakby umiar nie istniał. Tak właśnie jest z paleniem. Czuję ten błoni stan. Stan, w którym to ja jestem najważniejszy, a wszystko inne jest przezroczyste.
-Niall nie przesadzasz to już trzeci skręt w tym dniu. -jak zwykle Liam musi wtrącać dupę, w nie swoje interesy. Po co on się mną przejmuję? Tak naprawdę tylko on.
-I będzie ich jeszcze więcej jak się nie zamkniesz. -co ja poradzę, że nie jestem w nastroju?
-Spokojnie stary, tylko się martwię. -przecież wiem. Ty zawsze to robisz. Przekręciłem oczami i kontynuowałem wciąganie tej trucizny.

Do salonu wszedł Zayn, a w ustach miał pączka lub kota. Tak to chyba był kot. Jak widać zioło daję się we znaki.
-Jadę na zlecenie. -wyciągnął pączka z ust.
-Tylko tego nie spierdol. -mrugnął okiem i wyszedł.
Gdy chłopaki sami robią narkotykowe interesy jestem trochę niepewny. Niby im ufam, ale nigdy nie wiadomo co się może stać. Nadal boli mnie miejsce, gdzie zostałem postrzelony. Za to Liam jest dość opiekuńczy i kupuje mi różne kremy, które i tak nie pomagają, ale jestem mu wdzięczny, że traci na mnie swój czas.

Na jutro mam już plan- odwiedzić Jessy, o ile ta mnie nie odrzuci.

czytasz=komentujesz :)
Bum w tej części poznaliście pana Evans'a, jeśli jesteście zainteresowani kto się w niego wcielił wystarczy zerknąć na zakładkę bohaterowie. Zamówiłam już szablon na bloga, ale nie wiem kiedy będzie gotowy. 
I możecie czytać Alone również na wattpadzie pod tym linkiem :)

poniedziałek, 14 lipca 2014

8

Możesz odejść. Możesz odejść. Możesz odejść. Słowa Niall'a wciąż dźwięczały w moich uszach. Nie wierzę, że mi pozwolił. Tak długo się z tym sprzeczał, aż w końcu mi pozwolił. Spakowałam swoje rzeczy i złapałam taksówkę. To tylko sen. Tak pewnie to wszystko mi się śni.

Po prawie miesiącu mogę zobaczyć się z rodziną, z przyjaciółmi. Tak bardzo się cieszę. Gdy kierowca stanął przed moim domem zapłaciłam mu i podziękowałam. To takie dziwne. Kiedyś byłam tu codziennie. Nie spodziewałam się, że jeszcze będę tutaj stała, a co dopiero wejdę do środka. To mój dom, więc dlaczego się tak denerwuję? Czy to nie jest dziwne? Jakbym już tutaj nie należała. Raz kozia śmierć. Zadzwoniłam i czekałam. Czekałam i czekałam, aż po chwili otworzyła mi siostra. Moje oczy zalały się łzami. Jej z resztą też. Energicznie mnie przytuliła i robiła to strasznie mocno i długo. Pomogła mi z walizką.
-Mamo Jessy wróciła! -krzyknęła słabym głosem pełnym rozpaczy, ale i szczęścia.
Mama szybko pojawiła się w przedpokoju. Nie chcę obrażać mojej matki, ale wygląda naprawdę okropnie. Wielkie, sine worki pod jej oczami świadczą o wielu nieprzespanych nocach. Usta spierzchnięte i przekrwione oczy.
-Jessy. -zaczęła po cichu. -Ja.. myślałam, że już się nie odnajdziesz. Wynajęliśmy detektywa, zaangażowaliśmy policję, ale to było na nic. Nie potrafili cię znaleźć. -wybuchła płaczem i objęła mnie. Poczułam odrazę do Niall'a i jego gangu. Nie tylko mi wyrządzili krzywdę. Moja rodzina przeżywała to dwa razy mocniej. Tak bardzo kochana rodzina. Już nikt nas nie rozdzieli.
-Jestem mamo i już zawsze będę. -powiedziałam z wyrzutami serca, których nie powinnam mieć. Racja?

Wyobrażacie sobie nie widzieć rodziny przez miesiąc? Niektórzy nawet by się cieszyli, ale ja zbyt mocno ich kocham. Gdybym miała gdzieś wyjechać, nie mówiąc im o tym, czułabym się strasznie. Zresztą oni też. Martwili by się. Tak jak teraz było. Oni przechodzili prawdziwe piekło. Tak strasznie mi przykro. Dobrze, że miałam możliwość napisania do nich wiadomości. Dzięki temu ja wiedziałam, że z nimi wszystko w porządku i oni wiedzieli, że żyję. 

Zapytacie co z Niall'em? Odpowiem wam, że nie wiem. Nie wiem co zrobić. Nie znam jego adresu. Jedyne co mogę zrobić to poznać ten dom z pamięci. Ale czy chcę? Czy chcę znowu tam wylądować? Czy chcę się z nim spotkać? 

Oczami Niall'a

Jednak odeszła. Byłem idiotą jeśli myślałem, że zostanie. Myślałem, że mnie kocha. Jaki ja głupi. Tak po prostu wzięła swoje rzeczy i wyszła. Czy popełniłem błąd? Może nigdy nie powinienem do tego dopuścić? Miała się ze mną zestarzeć. Miała być moja. Tylko moja. Jeśli ktoś jej dotknie.

Weszła do domu. Nie, że ją śledzę. Nie. Ja tylko sprawdzam czy jest bezpieczna. Zaraz po tym pojechałem do domu. Na kanapie zastałem Harry'ego i Zayn'a. Ah tak byliśmy umówieni. Ale mi się nie chcę. Jestem zbyt zdołowany by z nimi rozmawiać. Zwłaszcza jeżeli mamy rozmawiać o gangu i dostawie, przy której mnie nie było. Cholera.
-Jak się czujesz? -nie spodziewałem się, że chłopaki martwią się o mnie.
-Lepiej.
Harry pokręcił głową i szturchnął Zayn'a. Nie mam bladego pojęcia czemu zawsze, gdy jest coś złego do przekazania, gada to Zayn.
-Um, Niall. Nie bądź zły.
-Nie pierdol tylko gadaj. -przewróciłem oczami.
-Zrobiliśmy to bez ciebie, nie wiem czy to źle, ale chyba wszystko poszło zgodnie z planem. Udało nam się dostarczyć towar.
-Macie forsę? -wyciągnął spod kurtki worek.
-Tu jest wszystko. -podał mi worek. To ja jestem tutaj od podziału gotówką, nawet jeśli nie biorę udziału w dostarczaniu.
Było tam z pięć tysięcy.
-Kurwa. -podziwiałem zawartość worka. Było wszystko. Nieźle. -Dobra robota chłopaki. -rozdzieliłem każdemu po działce. Zostawiłem część dla siebie. Nie dlatego, że tak chciałem. Jestem szefem i muszę dostać działkę mimo wszystko.

Wieczorem chłopaków już nie było. Jak dobrze być samym. W sumie to brakuję mi czegoś, kogoś. Ta tej dziewczyny, z którą codziennie byłem tak blisko. Usłyszałem dźwięk wiadomości. Wyjąłem telefon i zobaczyłem to.


Od: Jessy
21:32
Chciałam ci tylko podziękować i powiedzieć, że jestem bezpieczna.

Tylko to.


czytasz=komentujesz :)
Czekaliście na to czy Jessy odejdzie od Niall'a. Macie odpowiedź. Wiem trochę smutno, bo pewnie chcielibyście żeby została. Tak więc rozdział trochę krótki, przepraszam. Do napisania aniołki ;)

niedziela, 6 lipca 2014

7

Z kieszeni Niall'a szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po karetkę najszybciej jak umiałam. Nie wiem jak to się stało. Huśtałam się i nagle usłyszałam strzał. Później zobaczyłam, że Niall leży na ziemi i nie oddycha. Przestraszyłam się. Obróciłam go na bok i zauważyłam draśnięcie na jego klatce piersiowej. Na szczęście nie przy sercu. To było najgorsze co mnie w życiu spotkało. Płakałam tak długo, aż w końcu przyjechała karetka. Jeden z nich zapytał mnie co się stało, ale ja tylko za nim szłam. A raczej to on mnie prowadził. Byłam oszołomiona. Nie miałam pojęcia jak to się mogło stać. Wsiadłam do karetki, a Niall'a wnieśli do niej na noszach. Byłam strasznie roztrzęsiona. Co jeśli on umrze? On nie może umrzeć! Może i mnie porwał, ale jest dla mnie tak naprawdę wszystkim. Zakochałam się w nim. Nie chcę żeby ode mnie odszedł.

Siedzę przed salą, gdzie leży Niall. Przez całą noc czekałam, aż się obudzi lub da znak, że żyje. Niestety nic takiego się nie stało. Lekarze wzięli go na niezliczoną ilość badań, z których i tak nic nie wywnioskowali.
-Nie możemy jeszcze nic powiedzieć. Stan chłopaka jest ciężki. -gadali ciągle te dwa zdania, jak gdyby inne słowa były zakazane.
W sumie to nic nie jadłam. Ale nie mam na to ochoty. Dlaczego to nie mogłabym być ja? Oh moje myśli stają się coraz gorsze. Zerknęłam przez małą szybę do sali blondyna. Leży. Zaczął oddychać, ale jak na razie tylko przy pomocy specjalnych do tego maszyn. Strasznie zbladł. Założę się, że jest zimny jak trup. To jest chore. Dlaczego oni nic nie robią? Pozwalają mu tam tak leżeć i nie wiadomo nawet czy przeżyje. Wytarłam mokre oczy i po cichu weszłam do jego oddziału. Usiadłam na krześle obok jego łóżka i chwyciłam jego dłoń. Szeptałam mu, że wszystko będzie dobrze, chociaż sama myślałam inaczej.

Po chwili poczułam jak jego ręka się rusza. To tylko moja wyobraźnia tak chce. Ale znowu to poczułam. Szybko wstałam i zauważyłam jak zaczyna otwierać oczy. Delikatnie nimi mrużył, aż w końcu otworzył je by na mnie spojrzeć. Porozglądał się we wszystkie strony i zatrzymał swój wzrok na mojej osobie. Delikatnie uniósł kąciki ust by ponownie je opuścić.
-Gdzie jestem? -zapytał ochrypniętym głosem.
-W szpitalu.
-Co się stało? -mówił nie zbyt wyraźnie, ale umiałam go zrozumieć.
-Nie pamiętasz? -pokręcił delikatnie głową. -Byliśmy w ogrodzie i nagle ktoś cię postrzelił.
Mina Niall'a złamała mi serce. Był w jednym momencie na krawędzi, tak strasznie załamany. Nic nie poradzę, że wyszłam. Musiałam. Nie chcę mu pokazywać jak strasznie boli mnie jego cierpienie. Usiadłam na korytarzu i płakałam w moje kolana. Dlaczego to mnie tak strasznie boli? Czy on jest dla mnie wszystkim? Co bym zrobiła gdyby się nie obudził? Nie dałabym rady. Ten mężczyzna, który mnie porwał i pobił, ten sam, który się mną opiekował i czule całował. To Niall i to w nim się zakochałam. Jestem pewna, że to on.

Oczami Niall'a

Co ja tu robię? Jak ktoś mógł mnie postrzelić? Co to ma kurwa znaczyć? Znajdę go. I zabiję. Kurwa zabiję gnoja. Jak śmiał to zrobić. A co jeśli to nie ja byłem jego celem? Tylko Jessy. Nie. To nie prawda. Szybko wybiłem sobie z głowy tą myśl. Gdyby mojej Jessy coś groziło. Nie wiem co bym zrobił. Czy jeśli ją wypuszczę będzie bezpieczna? Myślę, że to dobry pomysł. Ale muszę to jeszcze przemyśleć. U schyłku swoich sił powoli wstałem ze szpitalnego łóżka, podążając za wyjściem. Pociągnąłem za klamkę. Drzwi pod moim oporem posunęły się dając mi wolną drogę. 

Czy ja słyszę płacz? Spojrzałem w dół. Piękna, ciemnowłosa dziewczyna siedziała skulona na zimnej posadzce. Podniosła głowę. Jest cała czerwona. Jej załzawione oczy, stały się strasznie jasne i również czerwone. Jej idealne rzęsy są ze sobą posklejane, a usta strasznie spuchnięte. Wygląda okropnie. Nie jak moja Jessy. Wygląda jak mała dziewczynka, która zgubiła się w supermarkecie. Nie mogąca znaleźć mamy. Biedna, mała dziewczynka, która oczekuje pomocy od kogokolwiek i to natychmiast.

Podałem jej rękę. Wzdrygnęła się na mój gest, ale chwyciła ją. Pomogłem jej wstać i szybko skryłem ją w moich ramionach. Oplotła ręce na mojej szyi i zmniejszyła dystans pomiędzy nami. Pachnie tak cudownie. Jej włosy są miękkie jak zawsze. Nacisnęła na moją ranę na co syknąłem z bólu. Odsunęła się ode mnie.
-Przepraszam, zapomniałam. -spuściła głowę i pociągnęła nosem. Taka niewinna. Jak ona musiała się czuć? Przecież była przy tym. To ona zadzwoniła po karetkę. Gdyby nie ona możliwe, że mógłbym już nie żyć.
-Dziękuję. -spojrzała na mnie ze zdziwieniem. -Uratowałaś mi życie.
Jedna łza spłynęła jej po policzku. Nie wiem czemu. Ale wyciągnęła ręce i szybko mnie nimi oplotła.

Myślałem. Zdecydowanie za długo. Nie mogę ryzykować. To już oczywiste. Podjąłem decyzję.
-Możesz odejść.
-C-co?
-Pozwalam ci wrócić do rodziny.

czytasz=komentujesz :)
Dam dam.. kto by się spodziewał takiego obrotu spraw? Haha może ja xD Proszę was o udzielanie się (komentowanie). Naprawdę chcę poznać waszą opinię. Jeśli napiszecie 'super' czy coś takiego, to fajnie, ale gdybyście napisali coś w stylu 'podobało mi się to... a nie podobało to.. czy coś' to bym się baaardzo cieszyła. Proszę czytajcie też te notki, bo nie pisze ich po nic. To do napisania kochani ;) I przepraszam, że rozdział taki krótki.

Pismo